Jaja

[24] 17.12.20

Różne osoby się zdarzają, jak się jeździ po okręgu – rok do roku, miesiąc po miesiącu, tydzień po tygodniu – bo taka rola człeka, który zajął się w życiu ogólnie pojętym serwisowaniem infrastruktury informatycznej.
Przyjeżdzam więc dziś, do instytucji pewnej, a tam pani Małgorzata, chyba jakaś ober-recepcjonistka, mnie wita – jak zwykle, słowem prostym i na „ty”, co szanuję, bo ja nie panicz, mościpan jakiś, a człowiek roboty – binarnej w prawdzie, ale prostej.
Bo cyfry są proste. Wystarczyło uważać na matmie.
Do 5 klasy. Do doktoratu już później – jak na zjeżdżalni w aquaparku.
Gdy wychodziłem z tej szacownej instytucji, w towarzystwie pani dyrektor, zdezynfekowałem, jak zwykle, ręce i powiedziałem głośno, że lubię, bo dzięki temu, przynajmniej, mogę, w tygodniu, powąchać spirytusu. A pani dyrektor, która nie zdezynfekowała, poczuła się coś powiedzieć i rzekła, że ona nie musi, bo coś tam.
A pani Małgorzata na to:
-Teraz będzie się mógł higienicznie i bez stresu po jajach podrapać!

Nagli mistrzowie

[23] 02.12.20

Wczoraj jadę sobie spoko, radyjka słucham, Zetki, a tam wywiad z jakimś panem lekarzem z bolesławieckiego szpitala i okazuje się nagle, że nasz szpital, głęboko przez lokalesów pogardzany, bo jak coś, nie daj Bóg, komuś – to każdy wybierał Zgorzelec, Lubań, czy Lwówek- i nagle w 2020, w popołudniowym wydaniu wiadomości, na cały kraj ogłaszają, że szpital w BC to jest ekstraklasa lecznictwa koronawirusowego i reszta szpitali polskich, to może się, co najwyżej z dystansu przywitać, bo podejścia nie ma żadnego. Takie to czasy dziwne nastały.

Piekło. Tutejsze.

[22] 10.11.2020

Synu, co by powiedział twój ojciec?

Parę rozmów dzisiaj się odbyło na temat opublikowanej na „Bolcu” odezwy działaczy „opozycji antykomunistycznej” w Bolesławcu i odpowiedzi „Strajku Kobiet” na „Istotnych”.

Chciałem coś napisać o tych wydarzeniach z użyciem tonu spiżowego i słów silnych, jak młoty Thora, ale po wypiciu dwóch piw, które są dumą browaru Sierpc, ciśnienie mi spadło i zaraz wchodzę na YT tropić jakieś pokręcone nuty.
Niemniej, parę słów napiszę – skoro już się uruchomiłem i otworzyłem wątek.

22 października wstałem o 6 rano i usłyszałem w radiu ZET, że TK, będzie, tego dnia, procedował temat aborcji eugenicznej. Biorąc pod uwagę burdel związany z kolanowirusem po prostu uznałem, że to jest jakiś – albo obłęd, albo kompletnie nieodpowiedzialna i szalona próba odwrócenia uwagi od kryzysu pandemicznego, albo czystej wody prowokacja kogoś – kto los Polaków ma w głębokim poważaniu i rozgrywa coś, o czym my nie mamy bladego pojęcia.

Czytaj dalej „Piekło. Tutejsze.”

Dramaty zdalnego nauczania

[21] 27.10.20

Późno pracę skończyłem. Mogę pospać. Ale mam Weltschmerz. Klasyczny. Ale nie!
Mnie nosi. A w klasyku jest melancholia, smutek, wyhamowanie. Więc to nie to. Prawdopodobnie zwykły obłęd. Więc spoko. Nie ma się czym przejmować.
Chciałem już wyjść, omówić z Adamem, temat sportowej fury do kupienia, ale dryń.
Dzwoni Aga.

Czytaj dalej „Dramaty zdalnego nauczania”

Druga faza – eskalacja.

[20] 27.10.2020

20 marca 2020. 70 przypadków COVID w całej Polsce – łącznie. Zamknięte granice, zamknięte szkoły, zamknięte wszystko. Na ulicach pusto. Strażacy i policja jeżdżą po wsiach i osiedlach i mówią magafonami, że jak wyjdziesz na ulicę to umrzesz.
Oddziały dezynfekcyjne zalewają kraj spirytusem skażonym.
26 października 2020. Pół roku później. 12 tysięcy przypadków COVID w całej Polsce – dziennie. Rząd usiłuje po raz drugi zatrzymać kraj – na razie częściowo.
Na ulicach wielotysięczne demonstracje wkurwionych rolników, kobiet i wszystkich tych, którzy mają już dość.
Ci, którzy nie mają jeszcze dość – załatwiają swoje sprawy, jak gdyby nigdy nic.

Fot. Paweł G.

Wejście w drugą fazę.

 [19] 03.10.2020

Chyba w środę, słucham w radiu newsa: – jak to banki zmagają się z kryzysem, bo COVID, zamrożenie gospodarki, obniżenie stóp procentowych potężnie uszczupliło dochody tych instytucji, no i w ogóle ledwie zipią.

Wczoraj. Dryń, dryń dzwoni 71. Ktoś z Wro. Odebrałem, bo pomyślałem, że może to moja ex znudziła się swoim 195 centymetrowym, młodym, dynamicznym biznesmenem. Ale to pani z banku. Tu podkręślę, że nie z jakichś chwilówek, tylko z legitnego, dużego banku.

Bardzo miły, taki kojący, głos miała, więc postanowiłem ją wykorzystać emocjonalnie na maxa i ciągnąć tę rozmowę ile się da. Oczywiście wymagało to stawiania oporu, aby ona go przełamywała, więc stwierdziłem, że „nie, potrzebuję kredytu gotówkowego”, ale skoro już się utrudziła, aby gdzieś tam wyłuskać moją nic nie znaczacą osobę z czeluści bazy danych, to niech mi zasymuluje, taką solidną, męską pożyczkę. 10 tysięcy złotych na dwa lata! Yolo!

Czytaj dalej „Wejście w drugą fazę.”

Blokada dobrej nadziei.

[18] 25.09.2020
Jestem w normalny sposób, człowiekiem podlegającym, emocjonalnym pływom. Staram się, oczywiście być, szalenie pewnym siebie, alfa-samcem, ale… po prostu różnie bywa.
Bo, nie jestem alfa-samcem, tylko normalnym chłopaczkiem z małego miasteczka. Usiłującym być sobą. Więc jak złapałem dobrą robotę, z wypłatą 3 na rękę, to oczywiście, Justyna Białozębna z Santandera, mi listy zaczęła wysyłać, co miesiąc, że mi kupi co zechcę.

Ale ja z rozsądkiem. Audi 2.0, a potem, po ludzku – Honda CBR1000 – model 2010.

Izę, bo miała identyfikator – zobaczyłem pierwszy raz na stacji paliw.
Iza jest przepiękna i (co oczywiście z ostrożności zakładałem) – poza moim zasięgiem.

Jestem wprawdzie wysoki, ale z mordy raczej przeciętny, bo dość pryszczaty nieustająco.
I blizny mam po ospie. Staram się coś z tym robić, ale idzie średnio. Niektórzy mają problem, bo 10 cm w pasie, a ja mam nieustający problem na pysku. 10 cm w pasie, to da się – w dwa miesiące załatwić. Gęby nowej sobie nie sprawisz. Ale w życie trzeba grać, a nie czekać.

Czytaj dalej „Blokada dobrej nadziei.”

Odmrażanie

[17] 05.05.2020

Przysięgam, że daleki jestem od jakiegoś pierdolca związanego z koronawirusem, nie rozczulam się nad sobą, itp. w panikę nie wpadam, w depresję też – bo w końcu, każdy gracz i mizantrop, żyje teraz nadzwyczaj godnie – nikt się do nas nie dowala za samoizolację i mitrężenie ekranogodzin. Chronimy przecież siebie. I innych.

Ale kazali siedzieć – siedziałem, rodzina siedziała… i z resztą siedzi dalej. Tyle, że mi już pracę, od tygodnia, odmrozili.
Łażę więc cały dzień z tą szmatą na ryju, odkażam się, mierzą mi temperaturę przy wejściu i wyjściu. Ludzie też, z tymi różnymi flegmochronami na japach, w zasadzie zachowują się ok, trzymają stosowny dystans. Nie gadają za wiele. I bardzo dobrze.

Czytaj dalej „Odmrażanie”

Sprawa.

Sprawa jest. Dzwonię na infolinię. Na infolinii syntetyczny, wkurwiająco uprzejmy mężczyzna:
„W związku z sytuacją nie przychodźcie do nas i nie dzwońcie, tylko korzystajcie z czata z konsultantem”.
OK. Zawieszam połączenie. Loguję się. Menu -> Kontakt/Czat z konsultantem.
Klik. Wyskakuje komunikat.

„W związku z sytuacją zawiesiliśmy czaty z konsultantami. Dzwońcie na infolinię”.

Zmarnowałem z dwie minuty, przez które mogłem zwyczajnie nic nie robić. A moja zbędna aktywność pochłonęła mnóstwo energii, która z kolei, wygenerowała dwutlenek węgla, który zwiększa efekt cieplarniany, który spowodował, że delfiny pojawiły się w Wenecji…
Nie, wróć! To nie ta opowieść.

Idę zapalić. Przy okazji zdezynfekuję się ze dwa razy.

Pandemia – dzień 44

[16] 16.04.2020

Mamy czwartek. To 26 dzień stanu urzędowej epidemii i 44 dzień od czasu ujawnienia pacjenta „0” w Polsce. Od dzisiaj mamy też administracyjny nakaz zakrywania twarzy. Nie trzeba robić tego z użyciem jakiegoś specjalistycznego sprzętu – wystarczy zaciągnąć golf, okręcić się szalikiem, czy też, założyć sobie na głowe papierową torbę z otworami na oczy. Mają być zakryte usta i nos. Odpowiedzialni ludzie, jakimi są prawdziwi kibice piłki nożnej – stosują te metody od wielu lat. Zakrywają porządnie twarze szalikami, gdyż na stadionach przebywa mnóstwo osób jednocześnie i nie trudno tam o zakażenie. Szczególnie gdy się głośno zachęca do szybkiego transportu drobiu (Jazda z 🐔!)

Ludzi na ulicach nie ma wielu, ale trudno też poczuć, że jest jakieś totalne wyludnienie (zdjęcie z g. 14:40). Owszem – dzieciaków brak. Spotykani, nieliczni przechodnie – zamaskowani. Jak nie apaszką, to szalikiem, maseczką taką, czy inną, babcie, niepełnosprawni, oczekujący w kolejkach – wszyscy. Jeden był tylko wyjątek.

Czytaj dalej „Pandemia – dzień 44”