Pandemia. Jaja.

[15] 10.04.2020

To pierwsze święta Wielkiej Nocy, chyba w życiu każdego z nas, gdy rodziny, mamy, babcie, ktokolwiek – nie może normalnie pójść do kościoła z koszykiem na święconkę.
Nie mam pojęcia dlaczego – ale to mi się narzuca ponad wszystko.

Zapytałem nawet mamy i babci jak było w stanie wojennym. Były ograniczenia i restrykcje, ale nie takie.

Oczywiście – sytuacja jest zupełnie inna. Przecież teraz nie chodzi o trwałość ustroju. Socjalistycznego.
Tylko o ochronę społeczeństwa przed mikrojeżem z Chin, którego Chińczyk przetransferował na gatunek ludzki ogryzając skrzydełko nietoperza z rosołu w mieście Wuhan (11 milionów mieszkańców – 1/4 Polski).

Pierwszy u ludzi szok minął.
Aut na ulicach więcej. Pod marketami – w tzw. godzinach dla seniorów, parkingi pełne. Kompletny absurd, jeśli brać pod uwagę, że seniorzy uważani są za grupę wysokiego ryzyka. Według statystyk – w Bolesławcu, jest tych, uprawnionych rozporządzeniem ludzi, około 10 tysięcy. Nie dziwne, że są w stanie zapchać wszystkie parkingi pod sklepami.

Czytaj dalej „Pandemia. Jaja.”

Cokolwiek powiesz po łacinie…

🌳🦔🐾🌲 Logika przebiega tak:

Nie wolno wychodzić z domu bez wyraźniej potrzeby – więc jest zakaz wstępu do lasu.

Gdyż, gdy służbista zapytałby:

– Dokąd zmierzasz (quo vadis)?
-Mógłbyś odpowiedzieć – do lasu (ad silvam).
-Po co do lasu? – mógłby zapytać służbista.
-Gdyż las jest mym drugim domem.
(elficidium silva gravida est in domum suam secundum). – mógłbyś odpowiedzieć.

I stąd zakaz.

Quidquid Latine dictum sit, altum videtur.

Cokolwiek powiesz po łacinie, brzmi mądrze.

18 dzień kwarantanny. Jestem na 179 stronie podręcznika łaciny.

Pandemia koronawirusowa. Początki.

 [14] 16.03.2020

Z ciekawostek dnia mijającego.

-Kolejki do aptek. Ludzie stoją w eleganckich odstępach.
-Dziewczyna w maseczce szła po Karolu Miarce (pierwsza taka osoba, którą widziałem), ale jej koleżanka bez. YOLO.
-Przed bramą jednostki wystawili takie bloki-zapory, do których chyba będą sypać piasek.
– Ruch na ulicach mniejszy, choć już nie tak mały jak w zeszły czwartek, czy piątek.
– Z firm się powyprowadzało sporo ludzi, robiliśmy dzisiaj przekierowania z firmowych na komórki, tunele VPN do routerów, żeby mogli na zdalnych pulpitach i bazach robić i takie tam.

Od tego słuchania, czytania i pisania o wirusach zacząłem już odnajdować u siebie objawy obturacji płuc, a także bóle głowy i – nie wiedzieć czemu, świąd krocza. Przemyłem na wszelki wypadek, po raz 78, dłonie, po łokcie odkażaczem wyprodukowanym przez tajne laboratorium ze Zbylutowa. Nie wiem na ile on potrafi ładować w koronę, ale wierzę, że nieźle – bo pod koronę ładuje potężnie. Sprawdzono.

Czytaj dalej „Pandemia koronawirusowa. Początki.”

Parowa – porcelanowe miasto

To jest Lil Dagover, słynna przedwojenna aktorka niemiecka, która zagrała m.in. jedną z głównych ról w słynnym filmie „Gabinet doktora Caligari” (reż. Robert Wiene) – który uważany jest za jeden z pierwszych w historii kina filmów grozy.

Lil Dagover


Dla nas jednak, ciekawa może być inna, związana z panią Lil, historia. W 1930 roku zagrała ona w emitowanej kinach, filmowej reklamie – cenionej na całym świecie porcelany z Parowej. Parowa (Tiefenfurt) produkowała najwyższej próby porcelanę, ćwierć wieku wcześniej niż bawarski Rosenthal. Nawet na pieczęci poczty w Parowej widniał slogan: „Tiefenfurter Porzellan ist weltbekannt“ – Porcelana z Parowej jest znana na całym świecie. Szczególnie popularne były serie zastaw stołowych określanych jako chińska czerwień i chiński błękit – tzn. w Parowej, 100 lat temu podrabiali chińskie produkty i robili na tym spore pieniądze 😉 Sama zaś Parowa nazywana była w Niemczech „Porzellanort Tiefenfurt”, czyli porcelanowym miastem.

„Chiński Błękit” z Parowej

Sezon wchłaniania. Bez śniegu.

[13] 08.02.2020

[Drunk Admin Mode Off]

Piąteczek bardzo mnie ubogacił społecznie. Zaczęło się domówką około g. 18, potem już szło, jak śnieżna kula. Mnóstwo przyjaźni, poznanych wspaniałych osób płci obojga. Ważne rozmowy. Około 2:30 dyskutowaliśmy na temat tego, czy Daniel Barenboim daje radę jako dyrektor artystyczny mediolańskiej La Scali i kiedy wyraziłem wątpliwość, to Seba chciał mi pierdolnąć, na szczęście przyszła wtedy Amelka i zajęliśmy się jej rwaniem, co jest fajnym i bezpiecznym zajęciem, bo wszyscy doskonale i od dawna wiemy, że nigdy nic, poza gadaniem, z tego nie wyjdzie. Znalazłem się około g. 5 w domu, gdzie zapoznałem się z newsami od Was.

Info dla Magdy: nie możesz nazywać tej pani ku**ą, za to, że Cię wyrzuciła, bo do lokali nie wchodzi się ze swoimi napojami.

Czytaj dalej „Sezon wchłaniania. Bez śniegu.”

Miasto Portowe Bolesławiec

[12] 01.10.2019

Te wpisy miały być co tydzień, albo dzień. Okazało się, że ta obietnica sprzed roku warta była tyle, co proza życia. Poprzednia notka była w maju. Sam przyznaję, że to skandal. Ale może chodzi o to, że lato eliminuje depresję, a jesień uruchamia. A, jak wiadomo – większość pisarzy, artystów i w ogóle, innych wybitniaków, to utaplani w depresji psychole…

To może streszczę, co się działo ważnego, od maja, bo bardzo miałem plany ambitne na ten sezon ciepły. Miałem schudnąć 10 kilo, wystartować kilka razy w jakichś amatorskich zawodach sportowych, poznać nową dziewczynę, ograniczyć picie, zacząć oszczędzać i 4 lata od końca remontu, zamontować rolety w pokoju.

Podsumujmy sukcesy.

-Schudłem do czerwca 2 kilo. Do lipca przytyłem 4.
-Wystartowałem w zawodach rowerowych w BC – na których mało nie umarłem z wysiłku. Dziewczyny nie poznałem, picie utrzymuje w normie. Ostatnie raporty z konta oznaczają, że ktoś kłamie. Albo oni – ci co gadają, że jest tak, kurwa dobrze, albo, że ja wydaję znacznie więcej niż rok temu.

Zamontowałem 1 roletę. Jeszcze tylko trzy.
Proszę o łaskę. To trwa prawie 20 minut.

Czytaj dalej „Miasto Portowe Bolesławiec”

Entomologia praktyczna

Zasadniczo złego słowa na upały. Jedyna niedogodność związana z tym nagłym latem – to te różne kąśliwe mendy. Zaliczony już kleszcz, dwa komary, giez i jak teraz leżę z laptopem na brzuchu, w bokserkach, to przed chwilą coś mnie wybitnie dolegliwie ucięło w dupę – konkretnie w okolicach rowu. Wszystkie okna otwarte. Pełen przegląd entomologiczny ciągnie do światła. To nie jest fajne. 🦟🦟🦟

Konstanty Mucha

[11] 20.05.2019

W sobotę były moje urodziny, wczoraj były urodziny Belli, w następną sobotę urodziny Padre. Wieczorem wszedłem do kibla, stanąłem nad muszlą i miałem zacząć, gdy wtem, w wodnym oczku, zauważyłem ruch, drobnych, koncentrycznie rozchodzących się, fal. Mucha wpadła i się topiła.

Mam taki feler, że w różnych zadziwiających momentach, mózg mój przełącza się na tryby alternatywne. Oczywiście nie zawiódł i tym razem.

Konstanty Mucha
Czytaj dalej „Konstanty Mucha”

Po przerwie

[10] 15.03.2019

Zapuszczony trochę ten pamiętnik został. Przepraszam. Praca, nauka, prokrastynacja, depresja, kryzys związku. Zwykłe życie. Przyroda.

To może zacznę od ostatniego wpisu, bo obiecałem poinformować ile poszło na naprawę francuskiej fury. 1200 złotych. To, jak splunął, w sumie. Bo, gdy wpisywałem w wyszukiwarkę objaw: „gaśnie nagle i bez ostrzeżenia, przy 120 km/h, na lewym pasie, A4 przy wyprzedzaniu ukraińskiej ciężarówki z kapustą” – to na samym forum „Elektrody” wychodziło mi 20 przyczyn. A na innych jeszcze z 15. Jako optymista zakładałem więc 3 tysiące na start, a potem wymianę silnika, 4 poprawki, a na koniec, histeryczne poszukiwania lokalnej, darmowej gazetki, z której lektury utkwiła mi jedynie w pamięci fraza: „złomowanie pojazdów – dojazd własny, gotówka do ręki”.

Tak, że franca jeździ dalej.

Czytaj dalej „Po przerwie”

Francuska awaria

[9] 30.11.2018

Dostaliśmy zaproszenie do Szczecina. Mówi płeć żeńska – jedziemy naszym klasycznym VW. Ja mówię – pojedziemy Cytroenem. Nowszy. Prawie nowy! Bezpieczniejszy. Taki francuski. Mało pije. Pozostało na moim.

Przejechaliśmy 70 km do Nowej Soli, z tradycyjną średnią prędkością 50 km/h. Tam wbiliśmy na S3, gdzie zjechałem na lewy, docisłem gaz i planowałem spuścić się w kwestii prędkości na tempomat, gdy wtem zapaliło się mnóstwo lampek na tablicy, moc struchlała, a komputer pokładowy wyrecytował mi czystą francuszczyzną coś w rodzaju: „że słi dein moteur à réparer kaput kaput kaput immédiatement sofort!
Hände hoch!

I generalnie się przestało dać jechać, bo ja mu w gaz, a on gasł. To zjechaliśmy na Zieloną Górę. Szybko tam na Booking – bo piąteczek, więc trup Cytroen, pożar Rzymu, trzęsienie globu, kometa śmierci nie mają znaczenia, bo około 18 trzeba odkorkować i zacząć baunsy. 💃🕺
Na szczęście się udało!

Zaraz za naszym lokum – trafiliśmy na taką reklamę.
Falubaziaki niosą jakąś nadzieję dla pozbawionej perspektyw i nadziei dyscypliny sportowej, jaką jest kolarstwo…🤣 🚴‍♂

P.S. Jak nie chcecie, żeby wam stawał nieoczekiwanie, to omijamy w samochodach Ford, Fiat i Fszystkie Francuskie. Bo VW i BMW to staje zawsze wtedy, gdy chcemy żeby stanął.

P.S. 2 Będziemy meldować ile kosztowały naprawy.