Wesele w oparach amoniaku



na głowie – tak pobłażliwie streściła pani wyczyny tego kretyna! – W naszej rodzinie przez całe wieki nie było takiej hańby”.

A wy czterej w tych swoich garniturach wyglądacie, jak byście pomylili wesele z pogrzebem i przypominacie zbójów z mafii w tych buciorach na słoninie![1] – wypaliła. Zerwała się z miejsca, zgięta ponad półmiskami, skierowała ramię z dłonią zaciśniętą, jak do ciosu w kierunku blond dryblasa, którego rozczerwienione oblicze i nieprzytomne spojrzenie wskazywało na szok alkoholowy.

– To on, ten opój wyprowadził naszego, stroniącego od nałogów młodziana poprzez drzwi zza ołtarza przez przechowalnie ornatów i chorągwi procesyjnych i podziemia, żeby mu zgotować niezapomniany wieczór kawalerski. Zrobił to, (o tym dowiedzieliśmy się później) gdy w mroku za ołtarzem dostrzegł masywne drzwi ulokowane w środku pod tabernakulum, jak na fresku „Ostatniej Wieczerzy” z Mediolanu – Tam drzwiami obcięto Chrystusowi stopy[2], a tu drużba – przyjaciel Jacek  wywiódł pana młodego na manowce, gdy ten w mroku za ołtarzem zatrzymał się na chwilę, aby poprawić sobie uwierające w kroku kalesonki.

Smakowałem tą sensacyjną wiadomość, zbliżając się do przeszklonej ściany z wyjściem na baseny, bo dostrzegłem moich obserwatorów chmury, którzy już czekali, na zewnątrz, aby złożyć mi pierwszy raport o tym, co ona „wyprawia”.

– Z relacjami trzech nie mogłem dojść do jakiegokolwiek konkretu, może z powodu ich trunkowej pomroki, ale czwarty Tadek choć potrójnie pijany sprawiał wrażeni trzeźwego, jak „zawodowy” pijak[3], któremu, co rzadkie – alkohol akurat wzmagał wydolność umysłową, bo zwięźle zameldował: „Panie kierowniku chmura rozdwoiła się – mniejsza poszła w górę Bobru, pod prąd, a jej większy obłok zahaczył się o ten najwyższy dąb i spychany jest wzdłuż szpaleru drzew w kierunku „Nimfy” i w ciągu ok. pół godziny przesunął się o jakieś 10 metrów. Prosto porachowałem, że „Nimfę” dopadnie najdalej w ciągu 2 godzin.

Aby to sobie potwierdzić powiedziałem do moich „strażników chmury”, że pójdziemy na jej rozdzielone obłoki popatrzeć z dobrej perspektywy, umożliwiającej ogarnięcie wzrokiem panoramę: obłoki plus „Nimfa”.

Wszystko się potwierdziło! – Nie byłem jednak przerażony. – Zdarza się bowiem, że człowiekiem zawładnie w stanach nazbyt emocjonalnych coś skrajnie innego niż ich przyczyna  – jakiś mechanizm obronny: Cisza po wrzawie weselnej, chłodne, pachnące powietrze i poświata zachodu owładnęły mną.

Byłem skierowany pod zachodni wiatr, nie wyczuwałem tu nawet najlżejszego zapachu amoniaku. Ciemne sylwetki moich pracowników wraz z nadrzecznym bogactwem drzew i krzewów doskonałą czernią, jak niby hieroglify wgryzły się tajemniczym napisem w brzeg tarczy słonecznej. – Na tej krawędzi dnia i nocy tysiące mniszków posłusznie zamykało jaśniejące, wyfryzowane kwiatki, aby skryć się w ciemniejącej zieleni trawy, jako ostatnie świadectwa zachodu. Powrót do rzeczywistości, to powrót do „Nimfy” i pogodzenie się z koniecznością oswojenie Zenka – właściciela „Nimfy” z pilną koniecznością ewakuacji wesela. Nie jemu pierwszemu przyjdzie się zmierzyć z takim


[1] to must have lat 50-tych – masywne podeszwy co raz to sezonowo modne.

[2] W 1652 w ścianie, na której znajduje się malowidło, wykuto prowadzący do klasztornej kuchni otwór drzwiowy, który pozbawił je centralnego fragmentu obejmującego część stołu oraz stopy Chrystusa – przejście wkrótce zamurowano, lecz fragment dzieła został bezpowrotnie zniszczony.

[3] Wg autora zawodowy pijak, to osoba, która na trzeźwo jest w działaniu nieudolna, a po kielichu jest uosobieniem precyzji, doskonałości działania: Pan X twierdził, że podda się operacji chirurgowi Y, gdy ten nie będzie trzeźwy. Inny pan Z w czasie zawodów strzeleckich oficerów rezerwy pierwszego dnia, gdy był nietrzeźwy wystrzelał zwycięstwo dla swojego zespołu, a w drugim dniu, jako trzeźwy – klęskę.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

This site uses Akismet to reduce spam. Learn how your comment data is processed.