Wesele w oparach amoniaku



wyzwaniem: historia jest bogata w zapisy takich zdarzeń[1], ale wesel w oparach amoniaku – te okoliczności wprowadzą Zenona „Nimfę” w kroniki dziejów.

Pomyślałem, że podzielenie się z nim tą myślą może będzie jakimś pocieszeniem – na pewno nie zadośćuczynieniem, bo straty materialne będą masywne. Może nawet odniesie uszczerbek na zdrowiu – miałem na myśli nie tyle kary umowne w wymiarze finansowym, co cielesnym, a liczyć się można – przy tym weselu i tych weselnikach ze wszystkim na raz!

Trudno było mi zmusić się do powrotu do huczącej weselem restauracji. Miałem déjà vu: myślami znalazłem się w wieku złotym[2], gdy nie było lęku i nie było kary, nie było przestępstw i sądów, nie odkryto lądów, nie żeglowano, nie widziano obcych, dalekich brzegów, nie było broni – wszyscy żyli bezpiecznie i w pokoju, ziemia plonowała obficie nieuprawiana: ludziom w dostatku starczało naturalnych zbóż, dzikich owoców, miodu mleka i wina.

Na przekór Owidiuszowi, któremu dane było żyć w wieku żelaza, ja świadek wieku broni nuklearnej, lotów kosmicznych musiałem i powróciłem do „Nimfy”, aby oświadczyć restauratorowi Zenkowi, że najdalej za trzy kwadranse weselni goście powinni opuścić to wypełnione dobrym jedzonkiem i zabawą miejsce.  

Właśnie stałem przed nim i mówiłem zawile, jak na przekaz tak krótkiej informacji, a on kiwał głową, że rozumie i patrzył na mnie, jakbym był przezroczysty, a tak naprawdę patrzył to na Jacka – drużbę pana młodego, to na pannę młodą, którzy wymową spojrzeń i mową ciał, łączących ich ponad tłumem zdawali się być w transie, dla którego jedynym trafnym określeniem było słowo: miłosny – trans miłosny.

Rozejrzałem się i dostrzegłem, że całe towarzystwo frapował ten spektakl miłosnych powikłań, konfrontacji zaszłości z teraźniejszością, będący co najmniej prologiem dramatu antycznego, a może dramatu właściwego osadzonego bardziej w warstwie tragicznej niż komediowej.

Na stoły podawano wciąż nowe dania z długiej zapewne listy weselnego menu, ale nawet te atrakcje nie odwracały uwagi gości od bezgłośnego dialogu, toczonego magnetyzmem spojrzeń panny młodej i Jacka – pierwszego drużby pana młodego. Tylko pan młody Jan, czy Janusz żadną miarą nie przypominał Erosa zakochanego w Psyche. Nie tyle zrezygnowany, co skacowany – nie dostrzegał niczego, tylko sięgał apatycznie po kolejną butelkę czystej wódki Wyborowej – wynalazku Hartwiga Kantorowicza: na tym weselu liderki wśród alkoholi, która w skrzynkach w ilości budzącej grozę rozstawiono, dla wygody spragnionych po całej sali.

I ja przeklinałem w duchu grę losu, to że chmura amoniaku zgładzi wkrótce te arcyciekawe weselne klimaty, które zawładnęły i mną – mogłem już rozumieć dlaczego Zenek „Nimfa” raczej chwilowo nie docenia grozy sytuacji. Miałem poczucie, że oto czas od momentu wycieku amoniaku uległ rozdwojeniu: wolno upływa dla weselników, natomiast dla nas – świadomych trującego niebezpieczeństwa – biegnie nieporównywalnie szybko.

Przecież, myślałem: dopiero co podano przystawki, zupy, drugie dania, deser, a teraz zaczyna się bezkresna epoka dań ciepłych, zimnych i ciepłych przystawek. – Wszystko w systemie uniwersalnym: serwowane i na półmiskach, a kuchnia, jak się przechwalano pod zarządem francuskiego kucharza, bo Bolesławiec zamieszkują reemigranci z wielu krajów. Właśnie serwowano Gniazdka z kiłbasy, jajka a la Josephine, owoce po szwedzku, gdy krewniaczka pana młodego, z fryzurą na kształt stogu, wznowiła wywód o jego męczeństwie po zniknięciu za ołtarzem, ale ponieważ uległa już wpływom czystej „Wyborowe” mieszała wątki, bo nagle zelektryzowała chętnych słuchaczy


[1] Wanda – bohaterka polskiej legendy. Według najbardziej znanej wersji Wanda, córka Kraka i polska księżniczka, nie zgodziła się na małżeństwo z księciem niemieckim. Urażony książę najechał ze swoimi wojskami ziemie polskie. 

[2] Owidiusz – „Metamorfozy” (43 p.n.e. – 18 n.e.)

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

This site uses Akismet to reduce spam. Learn how your comment data is processed.